Wpierw musimy ustalić kto jaką będzie miał flotę. Tak według jego zdolności Po osiągnięciu odpowiedniej ilości statków umawiać się na ataki. Wszyscy powinni się zaangażować w ten projekt, ostatnia wojna pokazała że nie wszyscy chcą współpracować.

Jedna osoba z sojuszu powinna być wyznaczona na stanowisko naczelnego admirała floty sojuszniczej. Każdy z graczy miałby obowiązek na koniec każdego miesiąca przedstawić sprawozdanie z liczby posiadanych statków, i ich rodzajów. Gdyby ktoś się nie podporządkował zostałby wyrzucony z sojuszu. Na podstawie tego sprawozdania ustalano by ilość statków oddelegowanych od floty sojuszniczej. Była by to ok. połowa stanu floty. Każdy musiał by oddelegować co najmniej taką ilość statków jaka wynika ze sprawozdania. Były by ona wykorzystywana w czasie wojny, wspólnych napadów grabieżczych i do obrony atakowanych sojuszników. Co wy na to?

Mogę sprobować.

Damy im czas na aprowizacje do nowej formy działalności naszego sojuszu. Na początku potraktujmy to jak eksperyment, a jak moja koncepcja się sprawdzi to wtedy będziemy wyciągać konsekwencje.

Ostatnio trochę ją rozbudowałem. Spora flota działa odstraszająco, ale nie na wszystkich.

I tego trochę się obawiam, chwila nie uwagi i mogą ją zezłomować.

Obecnie buduję duże ilości satelitów słonecznych i trochę się obawiam że zanim osiągnę 300 000 zezłomują mnie.